Siedziałam w domu i oglądałam telewizję, kiedy przyjechał mój mąż. Był w zaskakująco dobrym humorze.
– Co ciekawego słychać? – zagadnęłam.
– Nic – odpowiedział.
Uśmiechał się podejrzanie.
– Z czego jesteś taki zadowolony? – spytałam wprost.
– Z niczego – odpowiedział, cały czas szczerząc zęby.
– Coś przede mną ukrywasz – zgadywałam.
– Zastanawiam się, czy masz już dla mnie prezent na gwiazdkę – odpowiedział. – Bo ja dla ciebie już mam.
„Cholera!” – pomyślałam. – „Nawet nie wiem, co kupić!”
– Przecież w tym roku mieliśmy sobie nie dawać prezentów, żeby zaoszczędzić trochę pieniędzy na wyjazd – powiedziałam.
– Pierwsze słyszę – odpowiedział. – Mnie to już nie dotyczy, bo prezent mam.
– Ale teraz ja też muszę kupić – odparłam. – Bo jak to będzie wyglądać przed rodziną, że ja od ciebie dostanę, a ty ode mnie nie.
– Trudno, ale to nie ja będę miał powody do wstydu – przygadał.
– A co mi kupiłeś? – spytałam.
– To niespodzianka – odpowiedział.
– No powiedz – nalegałam. – Powiedz, powiedz!
– Jeśli powiedziałbym, odebrałbym ci połowę radości przy otwieraniu – stwierdził. – Nie mogę ci powiedzieć.
Nie przekonał mnie, nadal chciałam wiedzieć.
– Czy to coś jest małe, czy raczej duże? – spytałam.
– Raczej małe, ale przecież nie mam zamiaru ci mówić! – odpowiedział. – Co to za zgadywanka?
– No powiedz! – domagałam się. – Będę mogła lepiej dopasować prezent dla ciebie.
– To jeszcze nie masz pomysłu? – spytał z tym swoim uśmiechem.
– Mam – skłamałam. – Ale mogłabym lepiej dopasować stylistycznie.
– Nic z tego, nie powiem ci – sprzeciwił się.
– Jak wyjdziesz z domu, to przeszukam całe mieszkanie i znajdę – oznajmiłam.
Nie znosi, kiedy mu grzebię w jego rzeczach.
– Poddaję się – stwierdził poirytowany.
„Zadziałało” – cieszyłam się w duchu.
– Co to jest? – spytałam.
– Perfumy, ale jakie, dowiesz się dopiero na gwiazdkę – oświadczył.
– Hugo Boss? – spytałam.
– Nie – zaprzeczył.
– Lacoste pour Femme? – spytałam.
– Nie. Ale jeśli musisz mieć wszystko na tacy, to proszę – oznajmił z przekąsem. – Gucci Envy Me!
„Wybrał wprost idealnie!” – pomyślałam. – „Tak wspaniale byłoby poczuć te rozkoszne nuty!”
– Mogę się psiknąć? – zapytałam.
– Nie – uciął krótko.
– No proszę! – naciskałam.
– Mam ci je podarować takie rozpakowane? – zapytał ze złością.
– Zakleisz i nic nie będzie widać – Podsunęłam mu rozwiązanie.
Podszedł do szafki na buty. Wyciągnął z jej rogu pudełko i przede mną postawił.
– Proszę, korzystaj do woli. Psikaj sobie – stwierdził ironicznie. – Następnym razem może ustalajmy, co sobie kupimy, skoro niespodzianka ma dla ciebie zerowe znaczenie – dodał cynicznie.
– Tak też jest fajnie – oceniłam.
– Może dla ciebie – powiedział.
„Wygrał, mimo wszystko” – pomyślałam.
– Nie zrobiłabyś mi czegoś do jedzenia? – odezwał się.
– Myślisz, że jak masz dla mnie perfumy, to teraz mam być twoją służącą? – spytałam.
– Nie – zaprzeczył. – Po prostu, nic jeszcze od śniadania nie jadłem, więc pomyślałem, że trochę wypoczęłaś i mogłabyś...
– Nie mogłabym – przerwałam. – Jak ma to tak wyglądać, to nie chcę twojego prezentu.
– O co ci chodzi? – spytał.
– Oddaj je do sklepu, nie chcę tych perfum – powiedziałam.
– Dzięki temu, że postanowiłaś się psiknąć, nie można ich już oddać – stwierdził. – A gdyby nawet, nie oddałbym ich, bo były przeznaczone dla ciebie.
– Daj siostrze – powiedziałam.
– Nie dam, bo są przeznaczone dla ciebie – powiedział.
– Ja ich już nie chcę – stwierdziłam. – Co z nimi zrobisz? – spytałam.
– Będą sobie stały i czekały – odpowiedział.
– Dla mnie możesz je wyrzucić przez okno! – wycedziłam.
Wyglądał na poirytowanego.
– W porządku, zaraz je wyrzucę – burknął.
Podszedł do balkonu i otworzył drzwi.
– Więc co mi radzisz? – spytał – Mam wyrzucić czy nie?
Był śnieg, więc ryzyko było nieduże...
– Mówiłam, żebyś rzucił, więc możesz to zrobić – stwierdziłam.
– Naprawdę mam rzucić? Jaja sobie ze mnie robisz? – pytał zdziwiony.
– Rzuć, jak jesteś taki głupi! – powiedziałam.
Rzucił! Szybko wskoczyłam w buty, zarzuciłam kurtkę i wybiegłam na zewnątrz. Chwilę później byłam na miejscu. Tak jak myślałam, perfumy leżały na białym puchu. Psiknęłam się nimi raz jeszcze i schowałam do wewnętrznej kieszeni w kurtce.
Otworzył mi drzwi. Kiedy weszłam do domu, starałam się wyglądać na smutną. Na szczęście było łatwo. Łzawiły mi oczy od słońca, odbijającego się w śniegu.
– Znalazłaś perfumy? – zapytał.
– Nie – zaprzeczyłam. – Za to widziałam, jak jakiś facet szedł z psem, coś schował i później dziwnie mi się przyglądał – skłamałam. – Pewnie to on je wziął.
– Może trzeba było go spytać wprost, czy nie znalazł perfum? – zasugerował.
– Spytałam, ale powiedział, że szukał kluczy, które mu tam wypadły – powiedziałam.
– Co za dziad! – stwierdził poirytowany. – Nic mu się nie udowodni.
– Trzeba było nie wyrzucać perfum – Pozwoliłam sobie na pouczenie.
– Widocznie tak miało być – odpowiedział zrezygnowany.
Poszedł do swojego pokoju, ja do swojego.
* * *
„Dam mu je przed gwiazdką” – postanowiłam.
„I jeszcze muszę mu kupić prezent.”