WalewskiSawicki
10.7.2015, 35 lat

Cudzy świat

Latające mózgi balony

– Hm hm. Szanowni państwo! Już od dwóch dni obiecuję wam swój referat powitalny!

– Wszyscy cicho-sza! Profesor będzie mówił!

– Jako nowy wśród kolegów chcę kultywować tradycję dzielenia się przyczynami dołączenia do tego zacnego grona.

– Nareszcie!

– A ja jestem ciekawy, czy odgadłem temat…

– Otóż wszystko zaczęło się od marzeń. Jak wiecie, jestem znanym psychologiem.

– Na skalę krajową!

Profesor zachichotał.

– Po ostatnich dokonaniach, tak.

– Otóż zawsze fascynowały mnie różnice w sposobie widzenia świata przez ludzi. Chodzi o to, że ta sama sytuacja może być widziana przez różnych ludzi w całkiem inny sposób. Tak, jak podobno blondynek nie śmieszą dowcipy o blondynkach.

Rozległo się kilka śmiechów.

– Swojej pracy poświęciłem swoje ostatnie 5 lat. Były to dla mnie bardzo ciężkie lata! – profesor zrobił pauzę.

– To już mówiłem. Wszystko zaczęło się od marzeń. Wszyscy zauważyliście zapewne, jakim jestem perfekcjonistą i innowatorem. Wiecie też, że od dawna psychologia analizuje, jakie czynniki wpływają na sposób widzenia świata przez ludzi. Przykładowo, kto sparzył się dobrze raz, ten później dmucha na zimne! Czyli niefrasobliwość, wskutek porażki zmienia się w przewrażliwienie i nerwicę natręctw!

Ale żarty na bok.

Po wielu latach pracy z pacjentami i innymi ludźmi byłem zafascynowany tym, jak bardzo się różnimy postrzeganiem świata. Wszystkim podoba się co innego. Mamy inne fobie. Spotykamy innych ludzi na swojej drodze, którzy na nas wpływają. Lubimy co innego. Co niektórych podnieca, innych brzydzi. Jakże różne są ludzkie fantazje!

– Erotyczne!

– Te w szczególności. Otóż wszyscy jesteśmy tak różni, że byłoby zapewne dla nas wielkim szokiem, uwaga, wejść w inną jaźń i czuć wszystko dokładnie tak, jak czuje ta inna osoba! Tak jakby wejść zupełnie w cudzy świat!

– Ma się tak po LSD.

Rozległo się kilka śmiechów.

– Będę mówił tu o szarej rzeczywistości – profesor rozłożył ręce, uśmiechając się ironicznie lecz dobrotliwie. – Nie będzie duchowego zjednoczenia we wspólnej halucynacji.

– I obłędzie! – wyrecytował ktoś teatralnie złowieszczo.

– Z wiadomych powodów wyniki mojej pracy badawczej przechowuję w… – wskazał palcem – swojej głowie! Zostały one na tyle dobrze przeze mnie przeanalizowane i sformułowane, aby można je było dziś wam opowiedzieć jako wstęp do tego, co robię tu dziś z wami.

Około 5 lat temu doszedłem do wniosku, że moja wiedza, w połączeniu z nowymi technikami analizy fal mózgowych może pozwolić na wytworzenie czegoś w rodzaju hologramu jednego mózgu wewnątrz drugiego.

Oczywiście jest to bardzo skomplikowane zagadnienie.

Zacznę od tego, że trzeba zeskanować mózg, który określimy mianem „źródłowy”. Oczywiste jest, że monitorowanie fal mózgowych powinno odbywać się w normalnych warunkach, czyli w ciągu dnia, podczas pracy, zabawy, albo rozmowy. Z tego powodu nie można użyć dużych, szpitalnych urządzeń.

Oczywiście moja pierwsza próba wykorzystywała urządzenia szpitalne. Jednak rezultat okazał się dość mizerny i podjętą próbę, w skali późniejszych prób, oceniam na całkowicie niedostateczną.

Wtedy jeszcze moja sława sięgała granic miasta, przez co musiałem inwestować w badania własne środki – profesor puścił oko.

– Dlatego zamówiłem elektroniczne podzespoły, z których zbudowałem przenośną, analogową antenę. Przetestowałem ją oczywiście na sobie, rejestrowała bardzo wyraźny sygnał. Czyli wykonałem pierwszy krok do sukcesu!

Znacznie większym problemem okazało się przygotowanie mózgu docelowego!

Chodzi o to, że jeśli mamy załadować hologram czyjegoś mózgu do własnego, własny musi być najpierw pusty!

– Proszę wybaczyć, ale przypomniały mi się blondynki, o których profesor wspomniał.

– Czyżby? Jestem bardziej siwy, aniżeli blondyn! – zaśmiał się profesor.

– Oczywiście nie miałem na myśli profesora.

– To akurat wiem – roześmiał się profesor. – Niemniej pozwoliłem sobie to powiedzieć.

Ale wracamy do referatu.

Otóż emisji fal mózgu nigdy całkowicie nie wyłączymy! Cały czas coś emituje i w chwili, kiedy ma otrzymać transmisję z innego mózgu… Coś tak niesamowitego… Wtedy jest tak pobudzony, że transmisja źródłowa nakłada się z już obecną i powstaje straszny chaos! Jak się okazało, przy próbie z kolegą, nieprzyjemny i męczący.

Problem ten zajął mi aż 3 lata! Podsumuję to jednak bardzo krótko – nauka medytacji pozwoliła mi ostatecznie doznać stanu, w którym moje fale mózgowe były bardzo obniżone i, koniec końców, doszedłem do momentu, w którym myśl o transferze hologramu wydawała mi się czymś bardzo naturalnym i zwyczajnym.

Wtedy postanowiłem ponowić próbę z moim długotrwałym pacjentem. Rejestrowaliśmy fale z jego mózgu, wzmacnialiśmy je i umieszczaliśmy w moim mózgu, pogrążonym w medytacji.

Jednak próba i tym razem wypadła bardzo słabo i zmusiło mnie to do całkowitego zmiany mojego podejścia.

Postawiłem hipotezę, że jaźń źródłowa, jeśli wie, że ma być przemieszczana, buduje podświadomie specjalny szum, którego nie sposób wyeliminować.

– Właśnie tego nie chcę, po co ktoś ma wiedzieć o mnie wszystko?

– Psychologowi bardzo ułatwiłoby to pracę – rzekł profesor. – Teraz wszystkiego muszę się domyślać. Pacjent kłamie. Nie rozumie wielu rzeczy. Gdyby wejść w jego świat, łatwo można byłoby go uporządkować.

– Ktoś może też chcieć narobić bałaganu!

– Na pewno uda się znaleźć wiele pozytywnych zastosowań w wielu dziedzinach życia. Policja skorzystałaby! Tak jak energia atomowa, może zniszczyć świat, ale też dostarczać dość tanią energię elektryczną!

– Chciałabym mimo wszystko za wszelką cenę tego uniknąć.

– Ja chyba też.

– Przestańcie truć.

– Prosimy o kontynuowanie!

– Wiedza i nauka są nadrzędnym dobrem – rzekł wyniośle profesor.

W nowe badania zaangażowałem nieświadome niczego dzieci. Rodzice-pacjenci pokazywali dzieciom aluminiową czapkę, mówili, że to taka specjalna czapka i zachwalali, do momentu, aż dzieci chciały ją same założyć. Czynności te są oczywiście zupełnie nieszkodliwe dla zdrowia i psychiki dzieci.

Największym problemem była jednak pewna niedoskonałość transmisji fal drogą radiową, bo fale mają bardzo złożoną strukturę i widmo. Były one zniekształcane przez szum otaczających nas urządzeń elektronicznych. Właśnie dlatego transmisja musiała się odbywać po specjalnym przewodzie, niestety – dość krótkim.

Badania po wielu próbach skończyły się niewielkimi sukcesami. Kilkakrotnie udało mi się odebrać część hologramu dzieci, jednakże zawsze pojawiała się w nich postać mojej medytującej osoby. Niestety dzieci najbardziej interesował medytujący profesor.

Niestety tamten okres był dla mnie bardzo trudny. Moje badania nikogo nie interesowały. Rodzicom nie podobały się sesje doświadczeń. Po kilkunastu tygodniach średnio udanych prób zrezygnowałem z tej formy badań. Właściwie to odmówili pacjenci.

Wtedy wpadłem na dosyć kontrowersyjny pomysł. Postanowiłem, aby kolejne doświadczenia odbywały się w normalnych warunkach, w których byłbym kimś niezauważalnym.

W oparciu o swoją wiedzę tak dobrałem ubiór, aby był przeciętny, zrezygnowałem też z gestów i tonu, zwracających uwagę ludzi.

Kolejnym problemem okazała się medytacja. Aby być niewidoczny, musiałem medytować, jednocześnie się poruszając. Rozwiązaniem okazała się specjalnie dobrana mieszanka leków, która pozwalała mi osiągać stan porównywalny z medytacją.

W ten sposób wykonałem przed-przedostatni krok do celu!

Dużym wyzwaniem okazała się instalacja anteny źródłowej. Należało ją umieścić na głowie osoby w taki sposób, aby nie była ona niczego świadoma. Aby uniknąć przedwczesnego zdemaskowania, przygotowałem specjalny futerał na antenę, którego obudową było szare, kartonowe pudło, bez żadnych napisów. Neutralność ponad wszystko!

I wreszcie nadszedł czas na ostatni krok.

Nieświadomy lecz świadomy dawca jaźni… – tu profesor zrobił pauzę. – Cudzy świat!

– Oczywiście nie mógł być to na przykład leżący, śpiący, nietrzeźwy człowiek, choć łatwo byłoby nałożyć mu „czapkę”. Jego jaźń jest uśpiona wraz z nim!

Chodzi o to, żeby był w pełni świadomy wszystkiego, ale nie skanowania mózgu! Zacząłem chodzić w miejsca, w których spodziewałem się zastać osoby… – profesor przerwał, bo zaskrzypiały drzwi.

– Wszyscy rozejdźcie się już do swoich pokojów i szykujcie się już do spania! – rzekła pielęgniarka. – Niedługo gasimy wam światło!