I
W końcu się dodzwoniłem.
– Mogę być u ciebie za pół godziny? – zapytałem.
– Tak, zapraszam – odpowiedziała. – Tylko jak będziesz na miejscu, to jeszcze raz zadzwoń.
– Jeszcze jedno. – Wolałem się upewnić. – Czy w godzinie jest dwa razy?
– Tak – potwierdziła.
Niestety trafiłem na drobne korki i po półgodzinie wciąż byłem w drodze. Sięgnąłem po telefon.
– Spóźnię się pięć minut – poinformowałem. – Jestem obok, ale teraz stoję na światłach.
– Ok – powiedziała.
– Mam nadzieję nie odejmiesz mi tego od godziny, ha ha! – Niby się zaśmiałem.
– Bez przesady, nie odejmę! – Też się niby zaśmiała.
– Jakbyś nie miała co ze sobą zrobić – dodałem – możesz wstawić wodę.
Wkrótce dotarłem do celu. Jednak gdy otworzyły się drzwi, w progu stała dziewczyna zupełnie inna niż się spodziewałem.
– Cześć. – Ręką wskazała kierunek. – Proszę do pokoju.
– Na zdjęciach nie byłaś ty. – Zatrzymałem się w korytarzu. – Gdzie jest twoja koleżanka?
– Hm – westchnęła. – Ta koleżanka, na której numer dzwoniłeś, jest teraz zajęta. To potrwa około godzinę.
Słysząc jej głos byłem niemal pewny, że to z nią rozmawiałem przez telefon.
– Ale dzwoniłem i umawiałem się z koleżanką – odparłem – bo koleżanka jest w moim typie.
– A ja ci się nie podobam? – zapytała, zupełnie się nie przejmując moim rozczarowaniem.
– Specjalnie dzwoniłem do koleżanki. – Rozłożyłem ręce. – To z koleżanką się umawiałem, nie z tobą. Żegnam, na razie.
– Trudno – burknęła niezadowolona. – Cześć.
– Trudno – powiedziałem – że się człowiek umawia z kimś, kogo nie ma.
Ciekawe czy wstawiła wodę? – pomyślałem wychodząc.
II
Wykręciłem kolejny numer i… niespodzianka. Odebrała od razu.
– Mogę teraz przyjechać? – zapytałem.
– A za ile byś był? – Usłyszałem w słuchawce.
– Za piętnaście minut – poinformowałem – bo jestem parę ulic od ciebie.
– To zapraszam – odpowiedziała.
Szybki telefon i krótka trasa. Parking pod drzwiami, parter. Wszystko się zaczęło wydawać takie łatwe i proste. Kiedy wszedłem, moim oczom ukazała się ona: ciemnowłosa, w bieliźnie, w dość mrocznym korytarzu. Bez zbędnych ceregieli odwróciła się i pomaszerowała w stronę swojego pokoju.
– Zapraszam do środka – rzekła, chwytając dłonią za klamkę.
– Ciemno tu i trochę słabo cię widzę. – Zatrzymałem się. – Zanim wejdę, wolałbym zobaczyć cię lepiej.
Kiedy otworzyła szeroko drzwi, w przedpokoju zrobiło się jaśniej.
– Widzisz – rzekła sucho. – Wyglądam jak na zdjęciach.
Wiek z anonsu wydał mi się teraz siedem lat zaniżony. Zamiast uśmiechu nieokreślony grymas.
Figura niezła, na pierwszy rzut oka się zgadza – pomyślałem z lekkim żalem. – Ale szkoda, że twarz była zamazana.
– Nie jesteś w moim typie – powiedziałem dyplomatycznie. – Przepraszam, wychodzę.
– Nie zatrzymuję – odpowiedziała.
Całe szczęście.
Mimo wszystko się uśmiechałem, wracając do samochodu.
III
Wykręciłem ze trzy numery, zanim znowu się dodzwoniłem.
– Mogę być za dwadzieścia minut? – zapytałem.
– Tak – usłyszałem. – Ale lepiej za trzydzieści.
Nie śpieszyłem się, bo kiedyś mieszkałem w pobliżu. Wydawało mi się, że znam okolicę. Numeracja była jednak mało intuicyjna i zacząłem się gubić.
– Nie mogę cię znaleźć – zgłosiłem problem. – Jestem przed niebieskim gmachem, kilka numerów dalej.
– To gdzie ty w ogóle jesteś? – zapytała. – Przecież podawałam ci numer!
– Chyba trochę za daleko… – przyznałem. – Zawracam właśnie.
– Kamienica, jasna biała brama – objaśniła. – Nie sposób przeoczyć!
– Czy ta kamienica ma kolor jasnozielony? – zapytałem.
– Nie zielony! – krzyknęła. – Gdzie ty w ogóle jesteś, może nie na tej ulicy?
– Jest tabliczka i nazwa się zgadza – stwierdziłem z przekąsem. – Miasto chyba też.
– Ale przecież podałam numer! – zawołała oburzona. – Numer się nie zgadza!
– Numer nie – odparłem. – Jednak, pomijając numer, nie do końca mi się podoba sposób, w jaki się do mnie odzywasz. Mogłabyś być bardziej miła. Podałaś numer, ale nie ma żadnego szyldu.
– Numery wszędzie są takie same – powiedziała tonem poirytowanej nauczycielki. – Część z was, facetów, jesteście straszne pierdoły!
– Słuchaj… – zmieniłem ton. – Nie jadę do ciebie po to, abyś się do mnie zwracała…
– Wiesz – przerwała – Trochę mnie wkurza, że połowa facetów nie może trafić, jakby nie umieli numerów czytać. I jeszcze żeby…
– Wiesz – przerwałem. – Gdybym chciał się pieprzyć z dziewczyną, która jest niemiła i robi mi wykłady, co i jak mam robić, żona zrobi to dla mnie za darmo. Dziękuję i żegnam.
– Ale… – usłyszałem.
Rozłączyłem się.
IV. „Buzia anioła”
„Jeśli pragniesz poznać seksowną, dyskretną, młodą kobietę, o zjawiskowej buzi anioła, to trafiłeś idealnie! Mój czarujący uśmiech, czuły głos, ponętne ciało…”
Bardzo się ucieszyłem, że odebrała. Miły głos, ładne zdjęcia. Blisko. Za piętnaście minut. Dojechałem punktualnie na miejsce.
Zadzwoniłem raz – i nic. Drugi raz. I nic. Szedłem w stronę samochodu, myśląc, jakie dziwki są niesolidne.
„Odmładzają sobie wiek. Mają zdjęcia innych dziewczyn, albo stare, z lat, gdy jeszcze były ładne. Grają słodkie na wstępie… Trzeba uważać, czy nie zerkają spode łba, na usta, czy niezaciśnięte, żeby nie trafić na nieprzyjemną sukę, ukrywającą pod udawanym uśmiechem porannego focha albo żal do mężczyzn… Roszczeniową rozwódkę czy samotną matkę.”
„Rzadko trafia się fajna dziewczyna.”
Zadzwoniłem ostatni raz.
– Sorry, ale nie słyszałam dzwonka! – odebrała, tłumacząc się powitalnie.
– Trzy razy dzwoniłem, zdążyłem zawrócić… – Byłem trochę zniechęcony. – Pod samochodem już jestem. Przyjdę, ale trochę na mnie poczekasz.
Gdy przekroczyłem próg, zobaczyłem ją: „o buzi anioła”. W cudzysłowie, bo buźka ładna, ale czy piękna? Trochę nie mój typ. W godzinie można dwa razy, francuz bez zabezpieczenia… Tak na granicy tak lub nie. Niestety nie było „chemii”.
Mimo wszystko przyjąłem zaprosiny i zapłaciłem.
– Masz ręcznik – rzekła z anielskim uśmieszkiem. – Umyj się. Tylko bardzo dokładnie!
– Dobrze – mruknąłem, kierując się do łazienki.
Zaczynałem rozumieć, że jej towarzystwo mnie drażni. Irytowała mnie, krok po kroku. Zaczęło się od nieodbierania. Później nieszczery uśmieszek i „dokładne mycie”. Jakby było mało, w łazience zimno i odchodzący, czarny silikon w kabinie prysznicowej.
Miałem dosyć. Szala lekko na tak przechyliła się na nie. Zawróciłem na pięcie.
Nie będzie mycia. Nie będzie niczego! – postanowiłem.
– Chciałbym prosić o moje pieniądze z powrotem – oznajmiłem. – Nie podoba mi się tutaj. Poza tym jestem czysty i rano się myłem, dlatego nie podobają mi się sugestie co do dokładnego mycia.
– Nie rób problemu – odpowiedziała – bo to normalne, że się trzeba umyć. Wszędzie tak jest.
– Rozumiem to i akceptuję – przyznałem. – Ale nigdy nikt mi nie kazał myć się dokładnie. Czy ja jestem jakimś brudasem?
– Nie, jesteś osobą spragnioną seksu – usłyszałem.
„Osobą spragnioną seksu...” – Ironiczny uśmiech sam mi wyszedł na twarz.
– Właśnie mi się odechciewa, gdy z tobą rozmawiam – powiedziałem – I nie do końca mi się podobasz. Dlatego dziękuję i proszę o zwrot pieniędzy.
– Nie oddam ci pieniędzy – oświadczyła. – Zabukowałam dla ciebie godzinę. Szanuj mój czas.
– Mało mnie to obchodzi – odpowiedziałem. – Atmosfera, którą tworzysz jest kiepska i odechciewa mi się czegokolwiek. Poproszę moje pieniądze.
Dziewczyna wyszła. Po chwili wróciła z kolegą, który był ode mnie wyższy i większy.
– Słuchaj – zwrócił się do mnie. – Słyszałem waszą rozmowę z boku. Dziewczyna poprosiła cię o umycie, dla zdrowia i szacunku do wykonywanej przez nią pracy. Nie była dla ciebie niegrzeczna.
– Nie jesteśmy na ty – odpowiedziałem. – Atmosfera w mojej ocenie jest nieprzyjemna. Dziewczyna mi się nie podoba. Nie mam ochoty jej pieprzyć.
– Trochę więcej szacunku! – krzyknął ochroniarz.
– Szacunku, szacunku – przedrzeźniałem go. – Nie użyłem obraźliwych słów wobec niej. Tylko tyle, że nie chce mi się jej ruchać.
– Nie dostaniesz pieniędzy – usłyszałem.
– Jak to nie dostanę? – zapytałem.
– Tak to – odpowiedział ochroniarz. – Umówiłeś się, zarezerwowany czas...
– Co, skoro mi się nie podoba i nie mam na nią ochoty? – zapytałem.
– Jeśli nie, to spierdalaj – usłyszałem.
– Wygonicie mnie? – Wzruszyłem ramionami. – Bo to nie będzie łatwe.
– Może i nie – odparł. – Decyduj się.
Wiedziałem, że nie odzyskam pieniędzy. Przysunąłem się do kolegi blisko, aż cofnął głowę.
– Skoro tak się sprawy mają – rozłożyłem ręce – nich się dziewczyna rozbiera i robi laskę, a później wypina dupę.
– Trochę więcej szacunku! – usłyszałem znowu.
– Mam odpowiedni szacunek – stwierdziłem. – Proszę stąd wyjść. A ty się rozbieraj.
– Nie muszę tego robić – odezwała się dziewczyna.
– Może i nie musisz, ale proszę, rozbieraj się – zarządziłem.
Zdjąłem spodnie i rzuciłem je w róg łóżka. Wcale nie miałem ochoty na nic. Nie poszedłem pod prysznic. Usiadłem na łóżku centralnie, opierając się o wezgłowie. Patrzyłem, jak zdejmuje bieliznę.
– W ten sposób nic w życiu nie osiągniesz – pouczała mnie, ściągając majtki. – Przez chamstwo. Nie tędy droga!
– Rób co masz robić – poinstruowałem – zamiast mnie umoralniać.
Położyłem się na plecach. Rozbawiło mnie, kiedy wzięła kutasa do ust. Żałowałem, że nie był brudny. Chciałem, aby leżał jak flak i było to proste, bo wydawała mi się teraz aseksualna. Nie potrafiłem się doszukać w niej piękna.
„Arogancka, nieprzyjemna pizda. Udawany uśmiech triumfu na twarzy. Finansowa desperacja. Z wygoloną piczą, jałową jak gaza, od dziesięciu podmyć dziennie.”
Próbowała ręką i znów ustami, lecz nawet nie drgnął.
– Sprzęt masz do niczego – stwierdziła z ironiczną miną.
– Ty tak na mnie działasz – Uśmiechnąłem się szeroko. – Nigdy jeszcze nie natrafiłem na tak beznadziejną dziewczynę.
Chwilę ssała myśląc.
– Jesteś strasznym wieśniakiem, wiesz? – wycedziła.
– Może i tak – przyznałem, zadowolony.
– I chamem – dodała.
– Wiem – zgodziłem się. – Czasami jestem z tego dumny.
– Wszyscy panowie są zawsze mili. Może raz w tygodniu taki się trafi taki cham.
– Dobrze, że nie jestem jedyny – Zaśmiałem się. – Ale nie jestem dziwką.
– Ktoś może ci kiedyś wpierdolić, gdy będziesz się tak zachowywać – pogroziła.
– Niech spróbuje. – Lekceważąco patrzyłem jej w oczy.
– Współczuję ci – bąknęła. – Na pewno nikt cię nie lubi i nie masz znajomych.
– A współczuj – Wzruszyłem ramionami. – Za to nie muszę być wredną dziwką i zatrzymywać czyjeś pieniądze.
– Takich jak ty jest masa. – Siliła się na wyniosłość. – Dzwonią codziennie. Mam gdzieś te twoje pieniądze.
– Gdybyś to miała gdzieś, oddałabyś. Wsadź je sobie w dupę.
– Ty idź sobie lepiej zwalić. Bo żadna ci nie da.
– Wolę sobie zwalić niż cię zaliczyć – przyznałem. – Dziękuję za wylizanie i wszystko!
Ubrałem się i wyszedłem.