WalewskiSawicki
5.11.2018, 39 lat

Problem

Brzozy

Jestem z Baśką w czasowym niebycie. Kartkuję dokumentację tupolewa, tego, który się rozbił w Smoleńsku. W nosie czuję lekką nutę spalenizny i zastanawiam się, co jest źródłem.

Nie cierpię poniedziałków – myślę zdezorientowany.

Tydzień wcześniej otrzymaliśmy zadanie uratowania pasażerów. Plan jest prosty: montujemy nowoczesny wysokościomierz, stary usuwamy… Całą resztę zrobi za nas załoga samolotu.

– Nie wiesz, gdzie jest protokół kontroli maszyny przed startem? – pytam Baśkę.

– Zabrałam na weekend do domu – odpowiada przepraszająco. – Studiowałam, aby nic nas nie zaskoczyło… Chyba musiałam zostawić.

Krzywo się uśmiecham, słysząc usprawiedliwienie. Wiem, że nigdy nie pracuje po godzinach. To jej sposób na zdobycie premii.

– Nie wiesz, że dziś jest ostatni termin? – pytam retorycznie. – Takie rzeczy to się sprawdza przed wyprawą…

Nie potrafię być na nią zły. Raz, że szkoda psuć atmosferę w pracy. Dwa, że jest trochę za ładna, aby ją ostro opieprzać.

– A co, jeśli nie został w domu? – Baśka mruży oczy. – Mogłam też zapodziać gdzieś indziej.

– Myślisz, że poradzimy sobie bez tego? – zastanawiam się.

Baśka w odpowiedzi kręci głową. Patrzy na mnie, jak na czubka.

– Po weekendzie studiowania – komentuję – powinnaś znać ten protokół na pamięć.

Baśka udaje niewiniątko. Nagle unosi rękę, jakby na coś wpadła.

– Wiem! – oznajmia. – Mamy w zapasie awaryjny skok w czasoprzestrzeni. Wpadniemy do mnie na chwilę. Zajmie nam to nie więcej niż trzy minuty. Zabierzemy tylko papiery i od razu ruszymy do akcji.

– Opiszemy to w raporcie jako przystanek techniczny – stwierdzam ugodowo. – Coś wymyślę.

Chociaż nowy plan podnosi ryzyko, jak każda podróż, szybko przeprogramowuję współrzędne nawigacji na jej ogródek za domem. Baśka się uśmiecha, zadowolona.

– Ustaw czas na niedzielę, dwunasta w nocy – podpowiada.

Nie pytam, dlaczego akurat północ. Stosuję się do jej zaleceń, bo wie lepiej ode mnie. Jej dom, jej papiery.

Lądujemy na trawniku. Gdy wysiadamy, Baśka od razu kieruje się do tylnego wejścia. Zza doniczki wyciąga klucze i ostrożnie otwiera drzwi. Poruszamy się jak złodzieje, aby nie zbudzić tej drugiej Baśki, która smacznie śpi z mężem. Drogę doświetlam telefonem, abyśmy na nic nie wpadli. Chociaż niewiele widać, orientuję się, że wchodzimy do kuchni.

Zaskakuje mnie ciche stukanie. Dopiero po chwili do mnie dociera, że to pokrywka, uderzająca o rant garnka. Wciągam w nozdrza zapach rosołu.

Baśka wyrywa do przodu. Pewnym krokiem podchodzi do kuchenki i zakręca gaz.

– Przypomniałam sobie – szepcze mi na ucho – że papiery mam w torbie.

 

Praca domowa: napisać opowiadanie, w którym wylosowany bohater stara się osiągnąć wylosowany cel. Wylosowałem: podróżnik w czasie, nie spalić obiadu.
Warsztaty literackie, Około Literatury, Łódź.