WalewskiSawicki
10.8.2015, 35 lat

Droga mleczna

Galaktyka Droga Mleczna

Gdy Grześ i Krzyś wylądowali na drugiej wyspie, przywitała ich delegacja trzech robotów. Dwa z nich były tego samego wzrostu, co Grześ, tylko trzeci był prawie 2 razy większy!

– Witamy w Akademii Kosmicznej. Prowadzimy tu badania wszystkiego. Od cząstek bardzo małych, takich jak atomy, do ogromnych kosmicznych obiektów, takich jak gwiazdy! – rzekł duży robot. – A ja nazywam się Salomon 100.000 i jestem tu największym naukowcem!

– Nieprawda – odezwały się wspólnie dwa małe roboty. – To my jesteśmy największym naukowcem!

Następnie oba małe roboty stanęły obok siebie i przemieniły się w jednego większego!

Wtedy Salamon 100.000, który teraz był mniejszy, zagwizdał. Przybiegł do niego robopies! Stanął obok i połączył się ze swoim właścicielem.

– I kto jest teraz największy? – spytał dumnie.

– Kici kici! – zawołał na to drugi robot.

Z pobliskiego drzewa zeskoczył robokot…

– Przestańcie się popisywać – przerwał im Robokrzyś. – Bo przyjechałem z naukowcem z Planety Ziemia. Na imię ma Grześ i umie naprawiać roboty!

– Nie jestem naukowcem! – rzekł Grześ. – Jestem uczniem.

– Każdy naukowiec jest uczniem – rzekł Salomon 100.000. – Ten, kto myśli, że wie już wszystko, przestaje się uczyć nowych rzeczy. I wtedy nie wymyśli już nic nowego!

– Masz rację, Salomonie – zgodził się Grześ. – Niektórzy Ziemianie są przemądrzali, lecz interesują ich same bzdury i bardzo mało wiedzą o świecie!

– Grzesiu! Masz wielkie szczęście, bo budynek, który widzimy przed nami, to Akademia Kosmiczna Robotów! Mamy tu mikroskopy, którymi oglądamy maleńkie cząstki, niewidoczne dla oka. Są ogromne teleskopy, do oglądania najbardziej dalekich gwiazd i galaktyk. Jest też laboratorium, w którym wykonujemy niesamowite eksperymenty!

Wszyscy razem poszli w kierunku budynku Akademii. Po drodze mijali palmy, kokosowe, bananowe i daktylowe. Za nimi znajdowały się pola kukurydzy, malin i truskawek.

– Uprawiamy różne rośliny, dzięki którym możemy wyżywić gości z Planety Ziemia – rzekł Salamon 100.000. – Kiedy będziesz głodny, wystarczy, że powiesz „posiłek”, a roboty kuchenne przygotują ci pyszne jedzenie.

– Super! – ucieszył się Grześ. – A czy teraz jest tu jakiś gość z Ziemi?

– Ty jesteś Grzesiu z Ziemi – powiedział Salamon 100.000.

– A poza mną? – spytał Grześ.

– Jest jeszcze trzech innych naukowców – odezwał się Robokrzyś. – Zaraz cię z nimi zapoznam, Grzesiu.

Weszli razem do większej sali. Było to trójwymiarowe kino. Grześ zauważył w środku dwóch chłopców i dziewczynkę! Oglądali razem coś, co wyglądało, jak gigantyczny wir, zbudowany z miliardów gwiazd. Im bliżej centrum tym gwiazd było więcej. Jednak w samym środku wiru znajdowała się ciemna pustka, która wsysała do swego wnętrza najbliższe gwiazdy, wraz z ich planetami i światłem!

– Cześć! – przywitał się z nimi Grześ.

Film zatrzymał się.

– Cześć, ja jestem Yao – odpowiedział jeden z chłopców.

– A ja mam na imię Evan – rzekł drugi chłopiec.

– Salima – przedstawiła się dziewczynka.

– Może się zakolegujemy? – zaproponował Grześ.

– Super! Bardzo chętnie – ucieszył się Yao. – Jesteśmy tu we trójkę już bardzo długo i chętnie poznamy nowego kolegę.

– Skąd tu się wziąłeś? – spytała Salima.

– Uratowałem Robokrzysia, kiedy zepsuł się podczas podróży na Ziemię. Polubił mnie i obiecał, że weźmie mnie w kosmos! A jak wy tu trafiliście?

– W naszym kraju wybuchła wojna – rzekł Yao. – Nasz dom zniszczyła bomba. Razem z rodzicami i Evanem musieliśmy wszystko zostawić i uciekać. Nie było co jeść. Później nasi rodzice zginęli od wybuchu granatu. Na szczęście znalazł nas Robokrzyś i zabrał na Planetę Robotów. Teraz możemy tu mieszkać w pokoju.

– Ja byłam najlepszą uczennicą w mojej szkole! – powiedziała Salima. – Chciałam odkrywać świat. Wykopywać kości dinozaurów i badać ewolucję gatunków. Niestety w moim kraju naukowcy są prześladowani. Fanatycy zabronili dziewczynkom uczyć się w szkołach, a moich rodziców zamknęli w więzieniu. Na szczęście znalazł mnie Robokrzyś i zabrał tutaj. Czuję się bezpiecznie, chociaż bardzo tęsknię do rodziców. Nie mogę się doczekać, aż ich znowu zobaczę!

– Dobrze masz, że ich jeszcze zobaczysz – zasmucił się Evan. – Bo my już nie.

– Postaram się poprawić wam humor – rzekł Grześ i usiadł w fotelu obok innych dzieci. – Porozmawiajmy o miłych rzeczach. Przywiozłem wam trochę słodyczy z Ziemi. Ale widzę, że wasze też są super!

– Wystarczy, że powiesz słodycze i też dostaniesz takie jak my – powiedział Evan.

– Słodycze! – zawołał Grześ.

Po chwili robot przyleciał do niego z tacką kosmosłodyczy!

Najpierw Grześ spróbował cukierka w czerwono-niebieskie paski. Był jednocześnie gorący i zimny, smakował jak pyszne kakao i waniliowe lody, połączone w słodki koktajl!

Następny cukierek, po który sięgnął Grześ, był czarny w żółte kopki!

– Na tego uważaj! – rzekł Evan.

Kiedy Grześ rozgryzł cukierek, wyskoczyły z niego żelkowe dżdżownice i zaczęły się wić w ustach Grzesia! Owijały się Grzesiowi dookoła języka i zębów! Jednak smakowały jak maliny z truskawkami w śmietanie!

– Zjedz na koniec zieloną kosmomiętówkę – zaproponował Yao. – Dzięki niej będziesz mieć zdrowe zęby!

Kiedy Grześ rozgryzł ostatni cukierek, poczuł, jak wyskakują z niego małe, kosmate fluoroboty. Zrobiły kółko dookoła języka i zaczęły tańczyć! Przy pomocy maleńkich szczotek usuwały z zębów wszystkie resztki jedzenia!

– To było super – westchnął Grześ. – Świetne jest też trójwymiarowe kino! Co oglądaliście, kiedy was przyszedłem?

– To nasza galaktyka. Nazywa się Droga Mleczna – wyjaśnił Yao. – I jest w niej 400 miliardów gwiazd!

– Tak jak Księżyc krąży dookoła Ziemi, albo Ziemia dookoła słońca, wszystkie gwiazdy krążą dookoła ogromnej czarnej dziury, która jest pośrodku! – dodał Evan.

– W galaktyce jest dużo niebezpieczeństw dla takiej małej planety, jak Ziemia – oznajmiła Salima. – Są siły, które mogą zniszczyć całą naszą planetę w ciągu 1 sekundy!

Salima zatrzymała na chwilę obraz i wskazała prawie puste miejsce. Świeciły tam tylko małe, pojedyncze gwiazdy.

– Tu jest Słońce. Na szczęście Ziemia znajduje się w wyjątkowo spokojnym miejscu, w którym nie wybucha żadna gwiazda i jest bezpiecznie – rzekła.

– Ziemskie cukierki są chyba trochę lepsze niż te z Planety Robotów – odezwał się nagle Evan.

Wszyscy zaczęli się śmiać!

*   *   *

„Dobrze, że nasz dom na Ziemi jest w wyjątkowo spokojnym miejscu” – pomyślał Grześ, kiedy Robokrzyś teleportował go z powrotem, do rodziców, na Ziemię.