WalewskiSawicki
1.11.2001, 22 lata

Alf

Alf

Wracałem z randki nocnym autobusem. Siedziałem tyłem do kierunku jazdy i dla zabicia nudy obserwowałem współpasażerów. Większość stanowili rówieśnicy, odurzeni narkotykami i alkoholem. Niektórzy tępo się w coś wpatrywali i przysypiali, inni pobudzeni rozmawiali.

Nie pasowałem do otoczenia, byłem trzeźwy. Czułem się, jak z innej planety.

W przegubie autobusu, na obrotowym kole, stało dwóch chłopaków z dziewczyną. Jeden, odziany w koszulkę piłkarskiego klubu, część twarzy zasłonił szalikiem kibica. W ręku trzymał puszkę z piwem. Skandował fragmenty hymnu drużyny i zachowywał się prowokacyjnie głośno.

Miał na celu wywrzeć odpowiednie wrażenie na towarzyszce, całkiem ładnej, tlenionej blondynce. Popisywał się, jak przywódca stada małp, samiec „Alfa”. Wybrał odpowiednią strategię, bo samica uśmiechała się od ucha do ucha i dawało się zauważyć, że rozpiera ją duma. Odpowiadała na jego amory miłosnym rytuałem.

Z początku pieszczotliwie głaskała go po torsie, przygotowując go na kolejny etap. Następnie karciła go formułą: „bądź trochę ciszej”. W odpowiedzi on hałasował bardziej, z czego oboje gromko się śmiali, jak z dobrego dowcipu. Ponownie głaskała go, uspokajała, on hałasował i tak w kółko.

Drugi chłopak stał w miejscu. „Omega”, ostatni w stadzie, rozglądał się, przybierając komicznie groźne pozy. Zdawał się odczuwać ekscytację właściwą dla słabeuszy, którym towarzyszą silni pobratymcy, gotowi za nich nadstawiać karku.

Dziewczyna przypominała mi koleżankę z podstawówki i nie mogłem się oprzeć, aby na nią nie zerkać. Kiedy Alfa się od niej oddalił, aby skupić się na wygibasach, również ona przez dłuższy czas niedyskretnie patrzyła na mnie.

Podeszła do swojego wybranka, który parę metrów dalej podciągał się, porykując. Poprowadziła go za ramię, nakłaniając, by usiedli razem w fotelu. Omega przystanął grzecznie obok, bo tylko dwa miejsca były wolne.

Dziewczyna zaczęła wyzywająco lizać się z Alfą. Uśmiechnąłem się z lekkim politowaniem i odwróciłem wzrok w innym kierunku, bo było to niesmaczne. Dostrzegła to i posłała mi wrogie spojrzenie, nie przerywając wymiany śliny.

Alfa nie wytrzymał zbyt długo. Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę, podniósł dziewczynie do twarzy i zaczął pstrykać. Jego infantylizm wyraźniej ją zirytował, lecz ukryła to pod pobłażliwym uśmiechem. Kilkakrotnie trzepnęła go po łapach, jakby był małym dzieckiem. Dzielnie zniósł jej razy, dając do zrozumienia, że jest wytrzymały i słaba płeć nie będzie nim rządzić.

Dziewczyna pozwoliła mu robić swoje. Jednak jej wymownie nadąsana mina sprawiła, że pstrykanie szybko przestało być dla niego zabawne.

Wyciągnął papierosy i jej podsunął.

– Częstuj się.

– Chcesz tutaj palić? – zapytała teatralnie. – No co ty?

– No co ty!? – przedrzeźniał ją. – Boisz się?

Trafił w czuły punkt i nie mogła odmówić.

– Ze mną możesz tu robić wszystko – oznajmił głośno, aby wszyscy usłyszeli. – Przy mnie ci tu nikt nie podskoczy.

Po tych słowach na jej twarz wrócił uśmiech.

Również Omega wzbraniał się przed paleniem i kręcił głową, ale zmienił zdanie, kiedy Alfa z ironią machnął na niego ręką.

Cała trójka paliła. Dziewczyna zaciągała się dymem, zadowolona jak dziecko. Pretensjonalnie gapiła się w moim kierunku, demonstrując swoją uprzywilejowaną pozycję. Ignorowałem ją.

Gdy skończyli, zgasili papierosy w puszce po piwie. Alfa cisnął ją po podłodze w tył autobusu.

Dziewczyna wskazała mnie palcem i zaczęła dyskretnie rozmawiać z Alfą. Teatralnie szeptała mu coś na ucho, patrząc co chwilę na mnie. Alfa też wskazał mnie, potwierdzając, że zrozumiał, o kogo chodzi. Wstał z fotela i skierował się w moją stronę. Dziewczyna podążyła za nim, uśmiechając się triumfalnie zza jego pleców.

Dostaniesz nauczkę – miała wypisane na twarzy. – Zaraz się dowiesz, kto tu rządzi.

Jej facet zatrzymał się obok mnie, blokując wyjście.

– Za kim jesteś, za Widzewem czy ŁKS-em? – zaryczał.

– Nie interesuję się piłką nożną – odpowiedziałem.

Alfa zarechotał przesadnie głośno, aby cały autobus go słyszał.

– Co w tym takiego śmiesznego? – spytałem.

Chyba zbiłem go z tropu i nic nie odpowiedział. Skinął ręką na Omegę, który zbliżył się, zachowując bezpieczny dystans trzech kroków.

– No właśnie, za kim jesteś? – zawołał, nieudolnie naśladując ton Alfy.

Nerwowo rozglądał się dookoła, skrępowany przemieszczeniem swojej osoby do epicentrum. Pasażerowie z rosnącym zainteresowaniem obserwowali naszą wymianę poglądów.

– Nie interesuję się piłką – powtórzyłem, rozkładając ręce.

– Każdy facet interesuje się piłką – stwierdził z drwiącym uśmiechem Alfa.

– Nie jesteś facetem? – spytała donośnie dziewczyna.

Była wyraźnie zadowolona ze swojej riposty.

– Najwidoczniej jestem wyjątkiem – odpowiedziałem głośno i pewnie. – Ludzie mają różne zainteresowania. Mnie interesuje Formuła 1.

– On po prostu się boi powiedzieć, za kim jest – skomentował moje słowa Omega.

Popatrzyłem na niego z politowaniem. Zacisnął usta i zmarszczył czoło w wyrazie nienawiści.

– Weźcie przestańcie – usłyszałem niespodziewanie męski głos. – Kiedyś mojego najlepszego kumpla zszywali, bo się po meczu biliśmy. Jeden gość wsadził mu nóż w bok…

Dostrzegłem jak z tyłu autobusu nadchodzi samozwańczy rozjemca. Wielki „Miś”.

– Pilnuj swoich spraw – odpowiedział na jego słowa Alfa. – Chyba, że masz coś do nas – warknął.

– Nic do nikogo z was nie mam – wyjaśnił dobrotliwie Miś. – Tylko wam sugeruję, że bójka się czasem źle kończy.

– Grozisz nam? – spytał Alfa, ostentacyjnie odwracając się w jego stronę.

– A chcesz w ryj? – spytał Miś, z uśmiechem podnosząc ręce.

Zaniepokojona dziewczyna złapała Alfę za ramię. Próbowała ciągnąć go w stronę kierowcy, jakby mając nadzieję, że człowiek w mundurze i czapce z daszkiem pomoże ochronić stado. Alfa uwolnił się od niej stanowczym szarpnięciem ręki. Przyskoczył do Misia, wyższego o głowę i próbował zadać mu prawy prosty, lecz nie dosięgnął.

Zdążyłem zobaczyć, jak Miś chwyta go w garść, bez wysiłku. Ominąłem przejętą dziewczynę ze zwycięskim uśmiechem. Zepchnąłem ze swojej drogi zdezorientowanego Omegę. Niestety nie widziałem, co było dalej. Wysiadłem.

Dojechałem na swój przystanek.